czwartek, 7 stycznia 2016

Heathcliff, Shawshank i Grochola

Wiele czasu zajęło mi napisanie tej opinii. Zaczęłam przed Świętami, a publikuję teraz. Dlaczego? Tyle bym Wam chciała powiedzieć o tej książce, przeanalizować każdą scenę, poprzeć moje narzekania argumentami, zobrazować porównaniami, przekazać moje odczucia za pomocą metafor. Nie da się napisać wszystkiego, a i to co napisałam, to o wiele za dużo jak na standardy blogowe. Mam jednak nadzieję, że wytrwacie do końca i przeczytacie aż do ostatniej kropki :)

Tymi trzema słowami można opisać całą książkę, którą chcę Wam dziś przedstawić, a którą połknęłam w czasie BookAThonu. Połknęłam, bo rzeczywiście był to jeden haust.
Ladies&Gentlemen, oto ona, a raczej ON... "Zabójca" Marii Nurowskiej.


Zacznijmy od pewnego założenia, które pozwoli Wam zorientować się z jakiego poziomu startuję, opisując tę powieść: Nurowska to nie jest Alice Munro. W moim prywatnym rankingu stoi tylko o jedno miejsce wyżej niż wszystkie te autorki, które piszą o wsi, górach, pojezierzach i skrzywdzonych/rozczarowanych życiem kobietach, które na łonie natury szukają duchowej odnowy. Dlatego jeśli ktoś, po przeczytaniu mojej opinii, zdecyduje się po nią sięgnąć, niech nie będzie rozczarowany, że nie jest to Tołstoj. Skoro mamy już dookreślony poziom twórczości tej autorki, czas na moją jakże subiektywną ocenę samej książki. Jest słaba. 

Jest to trzeci tytuł Nurowskiej jaki przeczytałam -poprzednie to "Listy miłości" i "Wiek samotności", i w nich właśnie można było docenić pomysł, sposób prowadzenia fabuły, kreację postaci. Nie było to mistrzostwo, ale czytało się przyjemnie -pomysły były po prostu dopracowane. Stylu nie ocenię, bo dziecięciem jeszcze byłam gimnazjalnym, gdy je czytałam, więc po prostu nie pamiętam. Musiał być co najmniej poprawny, bo nie pamiętam żadnych zgrzytów (a akurat beznadziejny styl niektórych autorów potrafi wryć się w pamięć).

"Zabójcę" poleciła mi moja siostra. Polecała kilka razy nawet, więc kiedy na szybko usiłowałam coś dopasować do bookathonowego wyzwania, wybór padł właśnie na tę pozycję. Największą zaletą tej książki była wartka fabuła. Historia opisana z punktu widzenia młodej dziennikarki, upierającej się, że zawód który wykonuje jest jej powołaniem, została starannie ociosana z niepotrzebnych, a jakże czasem nudnych, wywodów, pseudofilozoficznych rozważań, nadmiernie rozbudowanych opisów uczuć i rozterek. Jasne, uczucia są opisane. Mam wrażenie, że taki był cel autorki: przedstawienie sensacyjnej historii i uczuć, które towarzyszą tragedii, zmaganiu się z trudną przeszłością, oraz... jakżeby inaczej, MIŁOŚCI.



Nasza główna bohaterka, Joanna wyrusza do Zakopanego, by zebrać materiały do kolejnego reportażu, gdy nagle w pociągu jej uwagę  przyciąga młody mężczyzna, przystojny (oczywiście), a do tego ekstremalnie tajemniczy. Dziennikarski nerw nakazuje dziewczynie śledzić nieznajomego, przez lasy, góry i doliny, by wreszcie trafić za nim do jego samotni. Intrygujące, prawda? Jakaż dzielna, zaradna, inteligentna, przebojowa, a do tego chytra niewiasta. Otóż, nie. Nie znoszę książek, które usiłują naśladować rzeczywistość, a naprawdę zawierają tak idiotycznie nierealne sceny. Może i mogłaby się zdarzyć taka sytuacja, ale świadczyłaby o bezdennej głupocie bohaterki. Rozumiem, że dziennikarz wchodzi nieraz do paszczy lwa, tropi sensacyjne tematy narażając życie, zdrowie, dobre imię i co tam jeszcze posiada. Tutaj panna Padlewska zdradziła niestety, że jest idiotką. Bo niby wyczuła swym szóstym zmysłem, że mężczyzna skrywa tajemnicę, która nadaje się na artykuł? Wcale nie, proszę Państwa. Gdybym była surowym krytykiem, stwierdziłabym, że niczym igła kompasu, drogę wskazywał jej popęd płciowy, ale wolę pozostać przy tezie, że nasza dziennikarka była po prostu wścibską babą.

Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć jak to wszystko się skończyło? Zaskoczenia nie było przy końcówce, choć autorka przeprowadziła nas jeszcze przez męczącą i jałową pustynię dylematów bohaterów, odejść i powrotów, życiowych decyzji, zanim dotarła do sceny finałowej, która, nad czym ubolewam, nie odbyła się w stylu bolywoodzkim. A szkoda, bo wtedy może cała książka nabrałaby nieco baśniowego klimatu.

Zatem, podsumowując: główna bohaterka zupełnie nieprzekonującą i nieco irytująca, fabuła miałaby potencjał, gdyby została może inaczej poprowadzona i dopracowana, krajobrazy ładne, choć jestem pewna, że gdyby pani Nurowska się postarała, mogłaby opisy Tatr odpicować tak, że szczęki by nam poopadały (w głowie mam cudowne sceny z filmu "Prowokator", ale to zupełnie inny poziom). Na plus można ocenić głównego bohatera męskiego, który dosyć trzeźwo podchodzi do całego tematu -chce się odciąć od bolesnej przeszłości i zacząć nowe życie, a nie płakać nad rozlanym mlekiem. Nie jest wcale Heathcliffem, tylko zwykłym facetem jakiego Ty i ja możemy spotkać na ulicy. Jednak przez to, że jest tak zwyczajny, nie pasuje do atmosfery, którą za wszelką cenę autorka chce wprowadzić poprzez histeryczne posunięcia Padlewskiej. Cóż za niedobrana para! On, zwykły facet, twardo stąpający po ziemi, ona, egzaltowana młódka, której się zdaje, że jest bohaterką romansu.
Pani Mario, proszę się zdecydować w końcu czy to ma być studium psychologiczne, czy harlequin.

Ta książka była dla mnie rozczarowaniem. Siostra opisała mi fabułę tak, że aż ciekła ślinka, ale już czytanie powieści było jak słuchanie żartów pana Strasburgera. Suche, proszę Państwa, suche!
Wiem, że pani Nurowska potrafi ładnie pisać, więc nie zniechęca mnie to do jej książek (w planach mam "Wariatkę z Komańczy"), ale tutaj miałam bardzo silne wrażenie, że po prostu zabrakło entuzjazmu ze strony autora co przełożyło się na brak entuzjazmu czytelnika.

niedziela, 3 stycznia 2016

Marzenia na rok 2016

Z premedytacją tytułuję tego posta używając słowa "marzenia", a nie "postanowienia". Dlaczego? Zauważyłam to nie tylko u siebie, ale i u wielu innych osób: mówią o tym znajomi, piszą blogerzy, wyjaśniają psycholodzy: słowo "postanowienie" wprowadza przymus, a wielu spośród nas (w tym i ja) przymusu nie znosi. Ja nie przeczytałam nawet ani jednej lektury w liceum, właśnie z powodu przymusu, choć czytać przecież uwielbiam.

Dlatego nic nie postanawiam, do niczego się nie zmuszam, ale pozwalam sobie marzyć, a naszpikowana przeróżnymi hasłami z książek dotyczących samorozwoju, wiem, że:

marzenie + plan = CEL!

A cel to dla mnie wyzwanie. Jest we mnie dużo tej typowo polskiej mentalności "że niby ja nie dam rady?". Często nie daję rady, ale jednak duma i ambicja odziedziczona po przodkach rodem z husarii, w połączeniu z typowo śląską zawziętością i uporem, mogą przyczynić się do sukcesu. Dlatego moje marzeniowyzwania rozpisałam sobie na miesiące, żeby w chwilach słabości działały na mnie jak płachta na byka i zmuszały do zwiększonej aktywności. 

Oto moja lista:

1. Styczeń: postawić stopę na angielskiej ziemi


Trochę to oszukane, bo podróż do Anglii była zaplanowana już w listopadzie, więc szanse na zrealizowanie tego marzenia są duże (choć znacznie zmalały z powodu powodzi zalewającej akurat York, który był moim celem). Na Wyspy Brytyjskie wybieram się od sama już  nie wiem ilu lat. Najbliżej spełnienia tego marzenia byłam w liceum, kiedy to moja szkoła organizowała wycieczkę objazdową po Szkocji i wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że termin zbiegał się z Pierwszą Komunią mojej młodszej siostry. Niby mogłam pojechać, ale wychowana jestem tak, że po prostu byłoby mi przykro, nie być na tak ważnej dla mojej rodziny uroczystości, więc podjęłam heroiczną decyzję i zrezygnowałam z wyjazdu. Szkocja i tak jest dla mnie miejscem docelowym: chcę zamieszkać w górach w samotnej chatce, pasać szkockie krowy i pisać książki. Taki mam plan na życie :) 


2. Luty: dostać porządną pracę.

Jestem w wieku, w którym bierze się byle co, za byle jakie pieniądze i na byle jaką umowę. Nie żebym była jakimś pracusiem, ale na marzenia również trzeba zarobić, a do tego ustatkować się, przestać wisieć na rodzicach i może wreszcie pomarzyć o czymś zupełnie swoim. Ten plan nie jest w gruncie rzeczy moim marzeniem, bo w życiu chciałabym robić coś co zupełnie nie mieści się w ramach etatu, ale nawet najlepsi od czegoś zaczynali, więc pokornie maszeruję do PUPu i rozsyłam CV, wierna zasadzie, że lepszy jakikolwiek ruch od stania w miejscu. 



3. Marzec: Odpicować zęby

To jest bardzo trywialny pomysł, bo przecież każdy cywilizowany człowiek jakoś tam o zęby dba, ale ja jestem podręcznikowym przykładem dentofobii. Niektórzy mają lęk wysokości, inni boją się klaunów, a ja nie śpię po nocach na myśl o dentyście. Gdyby było mnie na to stać to olałabym zdrowie i na każdą wizytę u dentysty zamawiałabym anestezjologa z silną narkozą, bo każde, nawet najsilniejsze znieczulenie ulatnia się, gdy tylko dentysta dotknie mojego zęba, a że natura obdarzyła mnie całkiem fajnymi zębami: niezbyt dużymi, prostymi, jasnymi, ale nadmiernie picie kawy im nie służy, marzy mi się lekkie wybielenie, więc do dentysty trochę pochodzić będę musiała. Więc nie ma że boli, nie ma że na sam widok dentystycznego fotela dostaję histerii, nie ma że nawet najlżejszy dotyk zdrowego zęba powoduje bóle nieomal porodowe. Już w kwietniu będę mieć zęby jak holywoodzka gwiazda. 



4. Kwiecień: Czas się trochę poruszać

Planuję zacząć ruszać się, gdy tylko trochę się ociepli, ale kwiecień to ostateczny termin, by porzucić ciepły fotel i kocyk, i ruszyć w teren. Nie znoszę żadnych dywanówek; Mel B, Chodakowska i Lewandowska jawią mi się jako hiszpańska inkwizycja, a wszelkie domowe przyrządy jako narzędzia tortur. Wybieram rower, nordic walking, bieganie, pływanie. W zeszłym roku biegałam od początku kwietnia do końca lipca i choć efekty na wadze były średnie, to samopoczucie cudowne. Niestety, biegałam z kontuzją i pod koniec lipca, gdy nie byłam już w stanie nawet chodzić, musiałam przestać. Próbowałam wrócić do biegania jeszcze we wrześniu i w grudniu, ale noga zaczynała boleć już po dwóch czy trzech treningach, więc odpuściłam. W tym roku podejdę do tematu bardziej z głową i postawię na coś lżejszego. Nie chodzi przecież o to, by się katować, ale o to by być zdrowszym. 


5. Maj: Dobić do 50 pozycji na liście książek BBC

Tutaj zaczynają się moje czytelnicze plany, które staram się już teraz realizować, ale maj jest dla mnie takim dedlajnem dla postanowienia opisanego w poprzednim poście. Co roku staram się przeczytać co najmniej 52 książki i tym razem jest tak samo, ale chcę by część tych książek pochodziła właśnie z legendarnej już listy BBC. Wiadomość na dziś: kończę właśnie czytać "Nowy wspaniały świat" Huxleya, więc są postępy :) 



6. Czerwiec: Zaoszczędzić konkretną sumę

Choć plany na przyszłość wciąż jeszcze się kształtują, prawie wszystko na tym świecie kosztuje, więc chcę  po prostu trochę pooszczędzać teraz, żeby później, gdy już się pojawi okazja, by zrobić coś fajnego, mieć na to fundusze. W nieokreślonej przyszłości chciałabym wybrać się na polowanie na zorze, przejść Camino de Santiago, odwiedzić Rumunię i zrobić kilka innych rzeczy, więc pieniądze są jak najbardziej potrzebne, zwłaszcza, że mam tendencję do wywalania kasy na głupoty.



7. Lipiec: Skończyć szkic książki

To jest moje największe marzenie: napisać książkę. Potem drugą, potem trzecią, piątą, dziesiątą, odnieść sukces i zamieszkać w samotnej chatce w Szkocji. Chcę być pisarzem. To marzenie dojrzewa już od tylu lat, że zdążyłam nauczyć się, że praca pisarza nie wygląda tak, że siada się do maszyny do pisania, przez trzy dni i trzy noce nawala w klawisze, a potem zanosi książkę do wydawnictwa. Ponoć tworzenie planu książki przypomina pierwszy trymestr ciąży, nikt jeszcze nic nie wie, nikt jeszcze nie gratuluje, ale już i tak chce się ciągle rzygać. Mam w głowie mnóstwo pomysłów, mnóstwo wymyślonych scen, ale trzeba teraz siąść i w bólach spisać to wszystko, tracąc wiarę w siebie, wyzywając się od idiotów i zalewając łzami nad własną beznadziejnością. Tak mi się zdaje. 



  8. Sierpień: Wolne

Teoretycznie, w tym miesiącu chcę odpocząć, praktycznie, jak znam siebie, będę nadrabiać wszystkie nie spełnione do tej pory plany. Znam siebie na tyle, by wiedzieć, że tak będzie, a na dodatek, daję sobie miejsce na coś fajnego czego nie mogę przecież przewidzieć w styczniu, a co może się wydarzyć w ciągu roku. Okazja do podróży? Zostanę ciocią? Spotkam kogoś kto będzie dla mnie ważniejszy niż lista BBC? Grunt to nie narzucać sobie zbyt sztywnych ram, ale pozwolić na odrobinę luzu. 



9. Wrzesień: Nowa umiejętność, samorozwój

Nie planuję jeszcze niczego konkretnego, ale nie wykluczam studiów podyplomowych, jakiegoś stażu, wolontariatu, kursu językowego, czy czegoś w tym rodzaju. Wrzesień to dla mnie czas nowej energii, więc chcę tę energię jakoś sensownie spożytkować, inwestując w swój rozwój. Nowe doświadczenia zawsze czegoś uczą, nawet jeżeli nie jest to stricte akademickie doświadczenie. 


10. Październik: 52 książki

Choć zostaną jeszcze dwa miesiące do ukończenia tego wyzwania, w październiku chcę już trzymać rękę na pulsie. W tym roku poniosłam klęskę, bo skończyłam rok z 47 książkami na koncie, z czego kilka ostatnich to były nowele Prusa, jako próba oszukania samej siebie, ale i tak do magicznej granicy 52 tytułów nie dobiłam. Z drugiej strony, pisałam licencjat, więc przeczytanie "Władcy Pierścieni" i "Silmarillionu" w dwóch wersjach językowych po trzy razy, powinno zostać potraktowane jako bonus. W tym roku nie mam żadnych tego typu zobowiązań, więc 52 książki to minimum. 


Wiadomość dla moich bliskich: bon do Empiku to zawsze najlepszy prezent. Oprócz kasy. Jeżeli chcecie dać kasę to wybieram kasę, ale poza tym, poproszę książki, książki i jeszcze raz książki. 

11. Listopad: Skończenie książki

Tej, której szkic miał zostać ukończony w lipcu. Marzy mi się świętowanie Sylwestra 2016 ze świadomością, że mam napisaną książkę. Niekoniecznie wydaną, bo to osobna kwestia, ale chciałabym mieć takie poczucie, że dałam radę. Wydaje mi się, że potem napisanie każdej kolejnej jest już łatwiejsze, bo podczas tworzenia pierwszej łamie się mnóstwo własnych blokad psychicznych. Choćby nawet była beznadziejna, ale będzie skończona. Będzie można poprawiać, zmieniać, przeredagowywać, ale łatwiej pracować na jakimś materiale niż tworzyć z niczego. Byłoby fajnie. 



12. Grudzień: Wolne

Grudzień to czas podsumowań. Ewentualnie, nadganiania zaległości, co w moim przypadku jest bardzo prawdopodobne. Wiem, że nie zrealizuję tego wszystkiego. Te plany, te marzenia, to jest maksimum. Nie wierzę za bardzo, bym skończyła książkę, znalezienie pracy to kwestia szczęścia, nowe umiejętności to nieustanna walka z lenistwem. Ale nawet maleńki krok do przodu to zawsze coś. W grudniu chcę po prostu być zadowolona z siebie. Chcę sprzątać mieszkanie, stroić dom, piec pierniczki, robić własnoręcznie prezenty, myśleć o bliskich i z optymizmem patrzeć już w nowy 2017 rok. Nawet jeżeli ktoś uzna to za pobłażanie sobie, nie chcę w tym roku bić rekordów, ale być szczęśliwa, wtedy wszystko będzie OK. 



BONUS: Oczywiście, przez cały rok zdrowo się odżywiać. Pić więcej wody,bo ponoć to ułatwia spalanie tłuszczu, a i moja kosmetyczka twierdzi, że jestem odwodniona czego skutkiem są problemy z cerą. Być bardziej systematyczna. Więcej czasu spędzać wśród ludzi, a mniej na fejsie. Zacząć regularnie pisać na blogu. Częściej sprzątać w szafie. W ogóle, częściej sprzątać. Nie ścinać włosów pod żadnym pozorem. Odmawiać słodyczy. Dużo się uśmiechać, być uprzejmą, milszą, więcej dziękować. Bo w końcu: NOWY ROK, NOWA JA!



piątek, 1 stycznia 2016

Postanowienie noworoczne

Długo kazałam Wam czekać na nowego posta, ale chyba wszyscy wiemy jak bardzo wyczerpujące są Święta. Najpierw pracy od groma, żeby wszystko wysprzątać, przygotować, upiec, ugotować, a jeszcze później trzeba się sporo naharować żeby znów nabrudzić, zjeść to wszystko i poobijać się za cały rok. 

Ale oto nadchodzę. 

O postanowieniach noworocznych jeszcze coś napiszę, ale chcę Wam napomknąć już teraz o jednym z nich. Każdy chyba kto ma do czynienia z książkami -nie tylko książką kucharską, lub teleadresową -musiał spotkać się ze słynną listą 100 książek, które zdaniem BBC każdy powinien przeczytać. Wykaz sporządzonych przez Brytyjczyków, siłą rzeczy, jest dosyć subiektywny, bo mniej więcej 90% pozycji, które w nim widnieją, napisanych zostało przez anglojęzycznych pisarzy i wydanych również przez wydawnictwa angielskie lub amerykańskie, ale i tak większość z tych tytułów fajnie byłoby znać. Na dzień dzisiejszy mogę pochwalić się liczbą 39 odhaczonych książek, a moim postanowieniem na rok 2016 jest dobicie do okrągłej liczby 50. Choć, wzorem lat ubiegłych, mój ostateczny cel czytelniczy to 52 książki na rok, to te 11, planuję wybrać właśnie z listy BBC. A oto i ona, a pogrubione są te tytuły, które już przeczytałam (przeczytałam również kilka innych, ale raczej po łebkach w związku z wymogami szkolnymi, więc nie zaliczam ich, bo postanowienie to ma na celu PRZECZYTANIE tych książek, co dla mnie znaczy, że muszę poznać je z własnej woli, przemyśleć i przetrawić, a nie tylko przelecieć plan wydarzeń):

Lista 100 tytułów, wybranych przez BBC:

1. Duma i uprzedzenie – Jane Austen 2. Władca Pierścieni – JRR Tolkien 3. Jane Eyre – Charlotte Bronte 4. Seria o Harrym Potterze – JK Rowling 5. Zabić drozda – Harper Lee 6. Biblia 7. Wichrowe Wzgórza – Emily Bronte 8. Rok 1984 – George Orwell 9. Mroczne materie (seria) – Philip Pullman 10. Wielkie nadzieje – Charles Dickens 11. Małe kobietki – Louisa M Alcott 12. Tessa D’Urberville – Thomas Hardy 13. Paragraf 22 – Joseph Heller 14. Dzieła zebrane Szekspira 15. Rebeka – Daphne Du Maurier 16. Hobbit – JRR Tolkien 17. Birdsong – Sebastian Faulks 18. Buszujący w zbożu – JD Salinger 19. Żona podróżnika w czasie – Audrey Niffenegger 20. Miasteczko Middlemarch – George Eliot 21. Przeminęło z wiatrem – Margaret Mitchell 22. Wielki Gatsby – F Scott Fitzgerald 23. Samotnia (w innym tłumaczeniu: Pustkowie) – Charles Dickens 24. Wojna i pokój – Leo Tolstoy 25. Autostopem przez Galaktykę – Douglas Adams 26. Znowu w Brideshead – Evelyn Waugh 27. Zbrodnia i kara – Fyodor Dostoyevsky 28. Grona gniewu – John Steinbeck 29. Alicja w Krainie Czarów – Lewis Carroll 30. O czym szumią wierzby – Kenneth Grahame 31. Anna Karenina – Leo Tolstoy 32. David Copperfield – Charles Dickens 33. Opowieści z Narnii (cały cykl) – CS Lewis 34. Emma- Jane Austen 35. Perswazje – Jane Austen 36. Lew, Czarwnica i Stara Szafa – CS Lewis 37. Chłopiec z latawcem – Khaled Hosseini 38. Kapitan Corelli (w innym tłumaczeniu: Mandolina kapitana Corellego) – Louis De Bernieres 39. Wyznania Gejszy – Arthur Golden 40. Kubuś Puchatek – AA Milne 41. Folwark zwierzęcy – George Orwell 42. Kod Da Vinci – Dan Brown 43. Sto lat samotności – Gabriel Garcia Marquez 44. Modlitwa za Owena – John Irving 45. Kobieta w bieli – Wilkie Collins 46. Ania z Zielonego Wzgórza – LM Montgomery 47. Z dala od zgiełku – Thomas Hardy 48. Opowieść podręcznej – Margaret Atwood 49. Władca much – William Golding 50. Pokuta – Ian McEwan 51. Życie Pi – Yann Martel 52. Diuna – Frank Herbert 53. Cold Comfort Farm – Stella Gibbons 54. Rozważna i romantyczna – Jane Austen 55. Pretendent do ręki – Vikram Seth 56. Cień wiatru – Carlos Ruiz Zafon 57. Opowieść o dwóch miastach – Charles Dickens 58. Nowy wspaniały świat – Aldous Huxley 59. Dziwny przypadek psa nocną porą (również: Dziwny przypadek z psem nocną porą) – Mark Haddon 60. Miłość w czasach zarazy – Gabriel Garcia Marquez 61. Myszy i ludzie (również: O myszach i ludziach) – John Steinbeck 62. Lolita – Vladimir Nabokov 63. Tajemna historia – Donna Tartt 64. Nostalgia anioła – Alice Sebold 65. Hrabia Monte Christo – Alexandre Dumas 66. W drodze – Jack Kerouac 67. Juda nieznany – Thomas Hardy 68. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding 69. Dzieci północy – Salman Rushdie 70. Moby Dick – Herman Melville 71. Oliver Twist – Charles Dickens 72. Dracula – Bram Stoker 73. Tajemniczy ogród – Frances Hodgson Burnett 74. Zapiski z małej wyspy – Bill Bryson 75. Ulisses – James Joyce 76. Szklany kosz – Sylvia Plath 77. Jaskółki i Amazonki – Arthur Ransome 78. Germinal – Emile Zola 79. Targowisko próżności – William Makepeace Thackeray 80. Opętanie – AS Byatt 81. Opowieść wigilijna – Charles Dickens 82. Atlas chmur – David Mitchell 83. Kolor purpury – Alice Walker 84. Okruchy dnia – Kazuo Ishiguro 85. Pani Bovary – Gustave Flaubert 86. A Fine Balance – Rohinton Mistry 87. Pajęczyna Szarloty – EB White 88. Pięć osób, które spotykamy w niebie – Mitch Albom 89. Przygody Scherlocka Holmesa – Sir Arthur Conan Doyle 90. The Faraway Tree Collection – Enid Blyton 91. Jądro ciemności – Joseph Conrad 92. Mały Książę – Antoine De Saint-Exupery 93. Fabryka os – Iain Banks 94. Wodnikowe Wzgórze – Richard Adams 95. Sprzysiężenie głupców (również: Sprzysiężenie osłów) – John Kennedy Toole 96. Miasteczko jak Alece Springs – Nevil Shute 97. Trzej muszkieterowie – Alexandre Dumas 98. Hamlet – William Shakespeare 99. Charlie i fabryka czekolady – Roald Dahl 100. Nędznicy – Victor Hugo 


Planuję w tym roku zabrać się za "Zabić drozda", "Dzieła zebrane Szekspira", "Przeminęło z wiatrem", "Zbrodnię i karę", coś Dickensa, "Kapitana Corelli" i "Kubusia Puchatka", "Pokutę", "Nowy wspaniały świat", "Miłość w czasach zarazy", "Lolitę", "Atlas chmur", "Jądro ciemności", "Trzech muszkieterów" i "Charliego i fabrykę czekolady". Trzymajcie kciuki, bym dała radę :) 

A Wy, posiłkujecie się jakimiś listami przy wyborze lektury?